Małopolska – miejsce na weekend w stylu Slow Life – recepta na reset.

Chyba nam już wszystkim czas pandemii bardzo się dłuży. Nie skłamię też bardzo, jeśli powiem, że rodzicom dłuży się nawet trochę bardziej… dzieci często zamknięte w domach, rodzice pracujący zdalnie, zamknięte sale zabaw (choć my akurat rzadko z nich korzystamy) oraz wiele innych ograniczeń.
Na domiar tego wszystkiego, jeszcze dochodzą ograniczone kontakty z dziadkami. Oni, jak wiemy często są wybawieniem rodziców, którzy choć kochają swoje pociechy najbardziej na świecie, to też są jedynie ludźmi i czasem potrzebują od nich odpocząć.
W konsekwencji, to wszystko sprawia, że często jesteśmy z naszymi dziećmi non – stop. I o ile, na początku dawało to możliwości wzmocnienia więzi, o tyle teraz wszyscy mamy już wszystkiego powyżej uszu i marzymy o chwili relaksu. Nawet najtwardszym i najlepszym matkom polkom odpoczynek jak psu buda się należy. Osobiście wychodzę z założenia, że szczęśliwa i „zadbana” psychicznie matka to najlepsza matka, jaką nasze dziecko może posiadać.
W tej sytuacji, kiedy po tych wszystkich miesiącach wspólnego czasu z naszym czterolatkiem, babcia zaproponowała, że chętnie zabrałaby wnuczka do siebie na noc, już po jednym spojrzeniu na siebie, byliśmy pewni, że chcemy się gdzieś wyrwać i celebrować ten czas.
Tego weekendu nie mogliśmy się doczekać przez cały tydzień. W wolnych chwilach szukaliśmy w głowie kogo możemy odwiedzić, aby wyrwać się z Warszawy i spędzić trochę czasu bliżej natury (bo przecież wszystkie miejsca noclegowe zamknięte są na amen).
Małopolska na weekend? Idealna!
W piątek tuż przed wyjazdem przypomnieliśmy sobie o cudownym miejscu, którego właścicielami są znajomi naszych przyjaciół. A przecież znajomi znajomych to nasi znajomi. Nie myśleliśmy, więc zbyt wiele, tylko przystąpiliśmy do działania. I tak w sobotę rano wyruszyliśmy do przepięknej Małopolski.
Droga z Warszawy trwa ok. 4 godzin jazdy samochodem (już z tankowaniem i wypiciem kawki). Jak dla nas idealna na weekendowy wypad – w trakcie można posłuchać książki na Storytel (co bardzo polecam, my wkręcamy się na maksa we wspólne słuchanie), fajnego podcastu albo zwyczajnie w spokoju pogadać. Jak mówi słynny cytat, nie cel, a droga się liczy. I oczywiście metafora, która przez niego przemawia niby nie pozwala nam odnosić go tak przyziemnie, to jednak pragmatycy tacy jak ja, zdecydowanie mogą.
Miejsce, do którego zmierzaliśmy nazywa się TARGOSZÓWKA https://www.targoszowka.pl/– wyjątkowe miejsce (wprost idealne na weekend), stworzone przez przesympatycznych ludzi z artystyczną duszą. Asia i Tadzio stworzyli je, gdyż sami mieli dość miejskiego zgiełku i zamarzyli żyć inaczej. Od marzeń do czynów często droga długa i kręta, ale im się udało. Znaleźli swój raj na ziemi – daleko od wszystkiego, wśród pięknej natury. Takie ich miejsce na końcu świata.

Mają swój wymarzony dom z pięknym tarasem, który powstał na miejscu starej stodoły i pozostał w jej kształcie i wysokości. Zainspirowani słowami przyjaciół, jaka to u nich cisza i spokój, czasem powoli zaczęli remontować dwa pozostałe budynki, które znajdowały się na terenie siedliska – stary dom i stara obora. Asia ze swoją artystyczną wrażliwością, oba te miejsca odnowiła w taki sposób, aby nie zabić w nich duszy i otworzyła dla Gości. Stworzyła w ten sposób idealne miejsce na odpoczynek na weekend, jak i na dłużej.
Gdzie mieszkaliśmy – poczuj klimat prawdziwego slowlife!
Stary dom, w którym mieliśmy przyjemność mieszkać, jest absolutnie fantastyczny. Jego starsza cześć ma ponad 150 lat, a jego wnętrze zachowane jest w klimacie dawnych czasów. Drewniane ściany bielone wapnem, miski emaliowane w łazience zamiast standardowej umywalki, stare kredensy, radia i fotele. Mnie osobiście najbardziej urzekły skrzydła starych okien przerobione na lustra i zawieszone w salonie – absolutnie fantastyczny i uroczy pomysł. Bosko! idealne miejsce na weekend!


Całość, co fajne, jest spójna w swoim wystroju, ale także idealnie pasuje do klimatu na zewnątrz. Taras, który jest częścią domu to miejsce, w którym nawet zimą, z absolutną przyjemnością można cieszyć się świeżo zaparzoną kawusią. Latem sądzę, że można z niego w ogóle nie schodzić (zresztą zamierzam to sprawdzić). Co ważne dom można wynająć zarówno na weekend we dwoje, jak i przyjechać z dziećmi czy znajomymi, gdyż mamy w nim do dyspozycji łącznie aż 3 sypialnie (8 miejsc do spania).


Wiejskie przyjemności!
Absolutną petardą jest kogut – ogromny, wielkości indyka, który w niedzielę rano przyszedł pod nasze drzwi i zawył niczym ten z dawnego telewizyjnego Teleranka. Wyjrzałam natychmiast na taras i przyznam się, że mojej fascynacji nie było końca. Gapiłam się na niego i całe stadko kur, które ogarniał, przez naprawdę długą chwilę (potem Asia powiedziała, że to normalne i wszyscy tak u nich mają). W tym czasie zresztą dwa urocze kociaki wtargnęły nam domu i rozłożyły się na salonowych włościach (bliskie memu sercu, bo w domu mamy identyczne zestawienie Kocicy trójkolorowej i Kocura czarno-białego).

Paweł w tym czasie przygotowywał jajka sadzone z jaj (od kurek z podwórka), które zastaliśmy w lodówce w domku. Śniadanie w takich okolicznościach przyrody smakowało wybitnie i jeszcze raz na utwierdziło w przekonaniu, że to jest idealne miejsce na nasz weekend.


Celebrowanie śniadań to zresztą jedna z rzeczy, które uwielbiam, więc niespiesznie jedliśmy, piliśmy kawę i cieszyliśmy oczy widokami z tarasu.


Zebraliśmy się w porze przed obiadowej, gdyż postanowiliśmy zobaczyć jeszcze jakieś miejsca w okolicy.
Okoliczne ciekawostki!
OJCOWSKI PARK NARODOWY – 45 minut jazdy samochodem
Można go odwiedzić kierując się już w drodze na Warszawę. Znajdziecie tam zarówno piękną naturę, jak i wiele atrakcji turystycznych i zabytków. Możecie zobaczyć np. Bramę Krakowską, Igłę Deotymy, Grotę Łokietka, Kaplicę na Wodzie czy Maczugę Herkulesa. Godne odwiedzenia są także Zamek Kazimierzowski lub Zamek Pieskowa Skała. Niestety w pandemii wejście do zamku było niemożliwe, ale okolica jest piękna i spacer sprawił nam mnóstwo frajdy.

LANCKORONA – 45 minut jazdy samochodem
Urokliwa wieś na Małopolsce z wieloma atrakcjami. Oprócz tego, że możemy cieszyć się już samym spacerem i oglądaniem starych, drewnianych domów, możemy odwiedzić także Izbę Regionalną, gdzie zobaczymy stare urządzenia domowego użytku, możemy także kupić stylową ceramikę lub rękodzieło (tego jest naprawdę dużo). Poza tym oczywiście w normalnych czas, możemy odwiedzić urocze kawiarnie, a jest w czym wybierać.
Asia i Tadzio polecają także atrakcje bliżej Targoszówki (latem osiągalne np. na rowerach) https://www.targoszowka.pl/atrakcje
Powrót do Warszawy był szybki i bardzo przyjemny, gdyż nie zastaliśmy żadnych korków. Żegnał nas obłędny zachód słońca, jak w filmie takie idealne zakończenie naszej podroży.

Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w naszej ulubionej karczmie, którą zawsze odwiedzamy na obiad wracając z gór lub Krakowa. Oczywiście nie mogliśmy w obecnej sytuacji zjeść na miejscu, ale konsumpcja w samochodzie także miała swoje uroki (zwłaszcza w towarzystwie grzanego wina, na które ja mogłam sobie pozwolić jako pasażer).
Karczma Siedlisko – Strzeżów II nr 46, Miechów – Pyszne jedzenie i wyroby własne do kupienia na wynos! Latem można także zjeść z widokiem na piękny i zielony ogród.
Kasia
Chcesz poczytać o innej podróży? Tym razem będzie to podróż do Malezji – zajrzyj tu: https://zycietoevent.pl/malezja-malakka/
Zapraszamy!